Już wróciłam, wyjazd był całkiem udany, cały czas miałam dobry humor aż tu nagle ostatniego dnia czułam się jakbym straciła nad sobą kontrolę, pokłóciłam się z rodzicami tak naprawdę o nic, nie chciałam tego zrobić, czasem nie potrafię nad sobą zapanować - ani nad tym co mówię, ani nad tym co myślę, co czasami wydaje mi się jeszcze gorsze.
Wczoraj w mojej głowie toczyła się jakaś chora wojna - jedna część mnie chce już mieć spokój, nie myśleć o skończeniu ze sobą, o dietach, które tak naprawdę nie są dla mnie bardzo ważne, nawet nie wiem po co je robię, druga wciąż ciągnie do takiego życia, do ciągłego ukrywania wszystkich emocji pod jakąś maską. Ostatecznie wczoraj wygrała pierwsza ''ja'', zasnęłam z postanowieniem, że nigdy więcej nie będę się zachowywać autodestrukcyjne i nie będę mieć takich myśli. Jak przyszło co do czego, obudziłam się w środku nocy, zaczęłam płakać i błagać o jakiś wypadek.
Dzisiaj rano się obudziłam się o 9;00 i jeszcze 3h siedziałam na łóżku i myślałam co zrobić. Nie chcę takiego życia. Nie chcę mieć etapów, że najpierw jestem szczęśliwa, myślę, że wszystko jest już okey, że jakaś depresja to były tylko moje wymysły, a kilka dni później płakać, błagać o koniec, objadać się albo nie jeść nic.
Chyba potrzebuję pomocy. Nie wiem co robić. Nie potrafiłabym porozmawiać o tym z rodzicami, boję się, że powiedzą, że wymyślam, albo chcę zwrócić na siebie uwagę, nie umiałabym nawet zacząć takiej rozmowy. Teraz siedzę sama w domu, jutro umówiłam się z moją przyjaciółką, muszę w końcu wygadać się komuś, komu ufam, muszę chociaż spróbować, nie mogę zostać w domu, boję się, że zrobię coś głupiego.
Kiminiko - dziękuję za Twój komentarz, jeszcze bardziej utwierdził mnie w tym, że muszę zrobić jakiś krok do przodu.
Co do diety, od kilku dni stosuję się do zasad wegetarianizmu, na razie tylko ''na próbę''. Na wyjeździe jadłam co chciałam, niekoniecznie zdrowo i niskokalorycznie, teraz już nie mam siły jeść, zwyczajnie mi się nie chce.
Bilans:
- dwa małe jabłka (75 kcal)
Nie wiem, czy coś jeszcze zjem. Chyba powinnam, bo mam dość pro-any, a jednocześnie czerpię jakąś przyjemność (?) z odchudzania.
Wiem co czujesz, ja tez miotam sie miedzy dwoma rzeczywistościami. Staraj sie nie myślec autodestrukcyjnie, wiem że to niełatwe, ale spróbuj. Znajdź sobie jakaś pasje, zajęcie, cos co bedzie odskocznią i przy czym zapomnisz o wszystkim. Trzymaj sie kochana :*
OdpowiedzUsuńKochana porozmawiaj z jakąś kuzynką ,koleżanką o tym i daj sobie pomóc nim będzie za pózno :(
OdpowiedzUsuńPowinnaś z kimś porozmawiać, spróbuj może tak jak pisała Asia z kuzynką/koleżanką, albo poszukaj w internecie, na forach jest pełno osób, które to przeżyły i z tego wyszły. Może udzielą Ci rad, pomogą tymi sposobami, które pomogły im. Uważaj na siebie kochana, mam nadzieję, że z tego wyjdziesz.
OdpowiedzUsuńTrzymaj się Słonko! :*
Porozmawiaj o tym z kimś, ponieważ potem może być za późno. Rozumiem, że masz dość, dlatego teraz powinnaś zadbać o siebie. Nie płacz - to oznaka słabości, a ty musisz być silna! Silna, bo wtedy wygrasz. Uważaj na siebie kochana! :*
OdpowiedzUsuńPrzyjaciółka to dobry wybór. I cieszę się, że kilka słów pomogło Ci podjąć decyzję. Ja wiem i ty wiesz, że to nie jest normalne. Chowamy się za maskami, które mają chronić innych, gdy tak naprawdę ranimy ich. Próbujemy zrobić wszystko, by ich nie zranić, ale jak może to być możliwe, kiedy wewnętrzne rany krwawią? Powiem Ci, że moim impulsem (do autoagresji, do chęci zagłodzenia się) był mój tata i jego nałóg. Była w tym także moja wina, ale gdyby nie on, to prawdopodobnie nie wiedziałabym jaką ulgę daje szkło, jak płakać bezgłośnie. Ciągle udajemy, ale nadchodzą takie momenty, że się nie da. Nie mam pojęcia, co było Twoim impulsem, ale to nie zmienia faktu, że się martwię. Boję się, że zrobisz coś głupiego, bo zabraknie Ci kogoś, kto chwyci tę wyciągniętą dłoń, którą od tak dawna trzymasz.
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci, byś tak jak ja trafiła na kogoś, kto usłyszy Twój niemy krzyk. Trzymaj się i nie próbuj się poddać w drodze ku normalności. Napisz, jeśli będziesz czegoś potrzebowała.
Proszę, płacz - to uwalnia i jest lepsze niż kolejne szramy.
Jestem z Tobą, Słońce