Nawet nie wiem od czego zacząć... W ciągu tego tygodnia wszystko się pozmieniało.
Ze szkoły zadzwonili do rodziców i powiedzieli o ranach, a potem kazali mi pójść do psychologa, który powiedział, że dobrze by było, jakbym poszła do psychiatry po jakieś leki, a oprócz tego mam przychodzić do niego albo innego psychologa. Tylko, że ja już się czuję lepiej. Tak myślę.
Co do rodziców, to mama dowiedziała się o "motylkach", tzn. usłyszała gdzieś o tym i powiedziała, że ja się zachowuje tak, jakbym nim była. Oczywiście zaprzeczyłam, a potem jak zaczęła przeszukiwać mój pokój i znalazła jakieś kartki na których były zapisane diety, kalorie i ćwiczenia przyznalam się, że przed wakacjami się trochę odchudzalam, a teraz jem normalnie, nie ma się o co martwić itd. Nie wiem czy mi uwierzyła, pewnie nie. Codziennie się mnie wypytuje ile i co zjadłam, więc chyba was nie zaskoczę, jak napiszę, że przy niej staram się jeść dużo. Z łazienki zniknęła waga, nie chciałam pytać gdzie jest, ale mój brat się jej zapytał, na co ona odpowiedziała, że nie jest nam już potrzebna.
Wczoraj byłam na rodzinnym obiedzie, nie pytajcie ile zjadłam.. Nawet nie miałam kiedy tego zwymiotować, bo mam wrażenie, że jak jestem w łazience to mama stoi przy drzwiach i tylko czego żeby powiedzieć "A nie mówiłam? Wiedziałam, że to zwymiotujesz!".
Dzisiaj nic specjalnego się nie działo, byłam po szkole na zakupach po jakieś buty, ale nic mi się nie podobało. Do tego jestem chora, leżę po uszy w chusteczkach do nosa i nie mam nawet siły na zwykłe brzuszki.
Bilans:
- 2 wafle ryżowe (55kcal)
- 100g jogurtu (67kcal)
- pełnoziarnista tortilla z kurczakiem i sosem tzatziki (350kcal)
Razem: 472 kcal
+ do tego dojdzie pewnie jakaś "mała" kolacja (150kcal)
Nie spodziewajcie się mnie przez najbliższy czas, bo rodzice odłączyli mi Internet, chyba że tak jak teraz złapię jakieś wi-fi, to postaram się jakoś odezwać.
(Chyba nie muszę mówić, że na razie zawieszam dietę?)
Trzymajcie się chudo! ;**
Kochana mogło być gorzej! Trzymam za Ciebie kciuki, że przez mamę nie zwariujesz ♥ Trzymaj się chudo!
OdpowiedzUsuńMusisz przy mamie udawać że jesz normalnie i gdy ona jest w domu to lepiej nie wymiotuj. Po jakimś czasie znudzi jej się kontrolowanie Ciebie, przynajmniej u mnie tak było. Musisz wytrzymać przez te kilka dni.
OdpowiedzUsuńOjej, naprawdę nie ma co się narażać... Trzymaj się i odezwij jak tylko będziesz miała okazję!
OdpowiedzUsuńOdezwij się jak będzie już lepiej. Wierzę, że sobie poradzisz. Trzymaj się Kochana <3
OdpowiedzUsuńNie ryzykuj że cię nakryją. Lepiej to potem odpracować.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki kochana :*
ehh masz przejebane po prostu, inaczej tego określić nie umiem. Ale może będzie tego taki plus, że odpuścisz sobie to wszystko, i zaczniesz się cieszyć z własnego"JA" ..
OdpowiedzUsuńtrzymaj się :* Uważaj na to co robisz, i przy kim robisz, bo ciężko cię będzie teraz z czym kolwiek ukryć;/
Wróć na jakiś czas do "normalności" żeby ją uspokoić
OdpowiedzUsuńTrzymaj sie <3
Aż mi się smutno zrobiło...przypomniały mi się czasy gimnazjalne, kiedy przechodziłam dosłownie przez to samo piekło :/ Trzymaj się kochana :/
OdpowiedzUsuń