niedziela, 29 maja 2016

SGD - 21

Właśnie jade do domu. W pociągu jest chyba z 25 stopni. Rano zjadłam parówkę, kromkę chleba razowego z serem i coś co miało chyba być mini croassantem (dobrze to napisałam? XD). Czyli razem ok. 250kcal. Po śniadaniu poszłam z rodzicami do galerii no i oczywiśćie nie mogło obejść się bez "drugiego śniadania", bo ich zdaniem, gdy człowiek robi zakupy i tyle chodzi to robi się głodny. Tak więc udaliśmy się do jednego z gorszych miejsc, czyli do Kfc. Super. Strałam się odmówić jedzenia, ale powiedzieli, że dzisiaj obiad będzie dopiero jak wrócimy do domu, czyli o 19.00 (super) i że muszę coś zjeść, bo będę głodna. Tak więc wziełam jakiś wyrób tortillopodobny. Potem jeszcze na dworcu weszłam do cukierni po kawę. Chciałam zwykłą, bez mleka, bez cukru i innych dodatków. No ale zamawiał tata. "Poprosze dużą latte z bitą śmietaną i syropem karmelowym". Boże. Wypiłam to. Potem ok. 15.00 zjadłam kilka herbatników.
Już się boje co będzie na obiad.
Jutro poniedziałek. Chyba zacznę SGD od nowa. A może jakąś inną dietę. Jeszcze nie wiem...

3 komentarze:

  1. Wiem, że to nie jest śmieszne, Julka, ale uśmiechnęłam się, jak czytałam tego posta. Nie wiem. Śmieszy mnie to, że człowiek ma taki mechanizm, że wyraża swoją miłość karmieniem innych. To pierwotne i jak najbardziej podświadome. Szkoda, że rodzice często zapominają, że dziecko ma też inne potrzeby niż te I rzędu (patrz piramida Maslowa) - czyli fizjologiczne. Biedna jesteś, Słonko, z tym jedzeniem. Mam nadzieję, że Ci się uda. Uznaj ten wyjazd za odpoczynek i nie martw się zbytnio kaloriami. Jeszcze to nadrobisz. Życzę Ci na obiad mnóstwa warzywek na parze. I tak jesteś chudziutka! Całusy :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Brakuję mi tutaj wypisanych kalorii :c.

    OdpowiedzUsuń