poniedziałek, 20 czerwca 2016

Chyba od 4 dni zabieram się do napisania jakiegoś posta. No i jest. Dzisiaj poniedziałek, w piątek już jadę nad morze a moja waga stoi. Świetnie.
W weekend byłam znowu u babci, nie dało się nie jeść. Przez chwilę nawet myślałam, dlaczego wybrałam taką drogę, przecież potrafiłabym jeść zdrowo, potrafiłabym zamiast dłubać sobie żyletką w nadgarstkach wyjść do znajomych. Potrafiłabym, ale nie chcę.
Wczoraj była jakaś masakra, powyżej 1000kcal, a chyba nawet 1500, jak wróciłam do domu chciałam wszystko zwymiotować ale oczywiście mój organizm odmówił, więc wzięłam jakieś leki na przeczyszczenie... Lepsze to niż nic.
Dzisiaj chciałam zjeść max 100kcal, ale jak się obudziłam i ogarnęłam, że znowu matka będzie mnie ciągnąć po restauracjach to ustaliłam sobie max 500 i dałam radę. Niedługo chcę zrobić kilkudniową głodówkę, chcę spojrzeć na wagę i powiedzieć sobie, że nie mogło być lepiej, lub chociaż, że mogło być gorzej. Do końca czerwca chcę mieć kurwa chociaż te 47.0-47.5.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz