Wczoraj przyjechała mama, a już dzisiaj przy śniadaniu zaczęła mi dawać wykłady jak to ja mało jem i że to pewnie kolejna głupia moda. Chciałam w niedzielę mieć 48 kg... Teraz boję się co zobaczę. Na samo śniadanie musiałam zjeść jajecznicę i bułkę - pociesza (albo zalamuje) mnie fakt, że nie zrobiłam tego z własnej woli. Postaram się jeść te 1000kcal, może jak wrócimy do domu to mama da mi spokój :/
Zaraz jadę na rower (chyba) więc to nieszczęsne śniadanie spróbuję spalić.
W poniedziałek zaczynam Skinny Bride Diet (drugie podejście xD), rodzice będą siedzieć długo w pracy, więc jak zawale to będzie wyłącznie moja wina. Ale nie zrobię tego. Dam radę.
Trzymajcie się ♡
Btw. Co sądzicie o "cheat day"? Ja już długo się zastanawiam czy takiego dnia raz na jakiś czas sobie nie zrobić...
Walcz kochana ! Powodzenia :* Trzymaj się CHUDO<3
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńkiedyś praktykowałam "cheat day", ale potem stwierdziłam, że na pewno jeszcze nie raz zawalę, więc czemu mam jeszcze sobie na to pozwalać i przestałam, ale jeśli trzymasz się diety to czemu nie, powodzenia C;
OdpowiedzUsuńSkoro zaczynasz SBD, a rodzice wrócą jakoś wcześniej to jedz przy nich. "Zostaw sobie" większą część kalorii na powrót rodziców żeby nei pytali czy jadłaś. Trzymaj się chudo.
OdpowiedzUsuńDasz radę! Bo kto jak nie ty? :) Powodzenia! Trzymaj się! :*
OdpowiedzUsuńPewnie że dasz radę! Zawsze kiedy zastanawiam się "A może coś tam sobie zjem?", myślę "Po co? Dziewczyno radości Ci to wielkiej nie sprawi, a pozostawi swoje piętno w postaci dodatkowych kilogramów czy centymetrów". Trzymam za Ciebie kciuki!
OdpowiedzUsuń