Co do jedzenia, nie chciałam jej jakoś specjalnie martwić i jadłam w miarę ''normalnie'' tzn. chciałam nie liczyć kalorii, ale chyba nie potrafię i wychodziło mi ok. 1500 kcal (o zgrozo), we wtorek już dokładnie nie pamiętam co jadłam, ale wiem, że nie było to nic słodkiego.
Dzisiaj przyjechała babcia i powiedziała, że to ona zrobi obiad. Oczywiście nie było to nic innego jak schabowe - smażone na hektolitrach oleju. Jak dałam jej delikatnie do zrozumienia, że nie jem mięsa, od razu poszły teksty, że w głowie mi się poprzewracało i mięso trzeba jeść. Można było się tego chyba spodziewać xD.
Wczoraj pojechałam też na zakupy i kupiłam jeansy na które wydałam.. oj, dużo :D, jednak kupiłam je o rozmiar za małe. Teraz to już muszę schudnąć.
Bilanse:
Środa (ok. 1350 kcal)
- pół grahamki z żółtym serem,
- jakiś lód wodny,
- ciasteczka Oreo :(
- kilka pierniczków z dżemem :((
- zapiekanka z cukinii, łososia i jajka,
- kawałek bułki razowej,
- morela,
- nektarynka,
- garść orzechów nerkowca,
- mały kawałek pizzy wegetariańskiej
Czwartek (ok. 700 kcal)
- ''sałatka'' owocowa (1/4 pomarańczy, kawałek banana i kilka orzechów nerkowca),
- kromka pełnoziarnistego chleba tostowego,
- 1/2 małej bagietki,
- pomarańcz,
- nektarynka,
- garść orzechów nerkowca (chyba się w nich zakochałam)
- 2 gotowane ziemniak,
- fasolka szparagowa (ok. 100 g)
W niedzielę sobie przeanalizuję cały tydzień i zdecyduję czy chcę kontynuować SBD, będę się po prostu starać jeść jak najmniej.
Btw. - zapisałam sobie kilka zasad, których
1. Codziennie 4 małe posiłki o godz. 9:00, 12:30, 15:30, 18:30.
2. Więcej warzyw, mniej owoców w drugiej połowie dnia.
3. Podczas oglądania tv kręcić hula-hop.
4. Jeść mniej słodyczy, najlepiej wcale.
5. Nie myśleć autodestrukcyjnie, starać się mieć dobry humor.
6. Poświęcić więcej czasu na rysowanie i ćwiczenia.
Chyba kiedyś już to pisałam?
Trzymajcie się chudzinki ;**
Zawalenie raz czy dwa nie powinno mieć wpływu na dalsze dążenie do celu.
OdpowiedzUsuńRozumiem, co czułaś, kiedy nie mogłaś porozmawiać z przyjaciółką, też tak mam. Z jednej strony chcę, a z drugiej nie chcę.
Trzymaj się ;)
Po każdym upadku, należy wstać i iść dalej. Dlatego nie przejmuj się, że tak wyszło. Ważne, że spędziłaś super dni ze swoją przyjaciółką. Mam podobnie z tymi spodniami. Na pewno zmotywują Cię do dalszej pracy, zwłaszcza ta świadomość, że pieniądze pójdą przecież w ''błoto'', gdy ich wcale nie założysz :) Trzymaj się! :*
OdpowiedzUsuńNie było tragicznie, bilanse są nawet okej, mimo że nie pasują do narzuconych limitów. Szczerze, mi było łatwiej wygadać się niedawno poznanej (wtedy niedawno) dziewczynie, która w życiu niejedno przeszła i była dla mnie autorytetem przez jakiś czas. Zabawne, bo teraz nawet nie utrzymujemy kontaktu. Jeśli nie jesteś w stanie z nią pogadać, spróbuj napisać. Często łatwiej zdobyć nam się na odwagę w wirtualnym świecie. Nie unikaj jednak tego momentu, to nie jest dobre dla Ciebie. Choć post jest krótki, to wydajesz się spokojniejsza.
OdpowiedzUsuńTrzymaj się, Słońce
Masz dobre podejście (którego ja niestety nie mam) i jak będziesz się trzymała zasad, to będzie super. A bilanse są nadal "głodówkowe" wg osób, które odchudzają się "normalnie", więc nie ma co się przejmować. Powodzenia dalej, trzymam kciuki jak zawsze.
OdpowiedzUsuńHeh z Babcią nie wygrasz ;) a dwa dni w plecy to ostatecznie nie tragedia, głowa do góry i do przodu, bądź silna Skarbie :***
OdpowiedzUsuń